Czy z mojej opinii o Riverside wyczytałeś, że mi na nich nie zależało?Te 15-20 minut cię nie zbawi, zwłaszcza jeżeli mowa o zespołach, na których - jak wynika z posta - ci nie zależy.
Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
Czy z mojej opinii o Riverside wyczytałeś, że mi na nich nie zależało?Te 15-20 minut cię nie zbawi, zwłaszcza jeżeli mowa o zespołach, na których - jak wynika z posta - ci nie zależy.
pelna zgoda, chociaż ja aż tak bardzo nie jechałbym po Reverside. Z mojego miejsca wszystko co grali brzmiało jak należy...Jak ktoś ma ochotę zapraszam do przeczytania relacji z Summer Fog u mnie w Koncertotece m.in. moje typy najlepszych koncertów i dużego rozczarowania Riverside.
Miałem na myśli, że zagrali żywiołowo, gwałtownie, ale może faktycznie "porywająco" byłoby lepszym określeniem...Fajna, wyczerpująca relacja.
Czy na pewno SBB zagrało porywczo? A może ... porywająco?
Co tu się XDNa tegoroczną edycję Summer Fog Festiwalu nie pomknąłem bynajmniej z młodzieńczym zapałem niczym filmowy Fitzcarraldo, jakbym – podobnie jak on – nie posiadał się ze szczęścia, że za chwilę usłyszę na żywo w środku betonowej dżungli konurbacji śląskiej Enrico Caruso europejskiej sceny muzyki progresywnej.
pierwsze zdanie i już odpadłem xD
W podobnym rytmie zakręconego kosmicznego big-beatu – zgrzytliwych gitarowych pogłosów, hałaśliwych glissand, elektronicznego zgiełku, głośnych psychodelicznych zawijasów oraz chwytliwych melodii – upłynął też występ supergwiazdy SFF-u, sędziwego perkusisty Pink Floyd, będącego filarem grupy od początku do końca jej działalności artystycznej.
Do najciekawszych chwil koncertu należy zaliczyć, grany na bis, Spodek pełen tajemnic, przepojony psychodelicznymi esami-floresami, zgrzytliwą elektroniką i quasi-obrzędowym, diabolicznym bębnieniem rodem z moczarów w Luizjanie, o których pisał w Zewie Cthulhu prozaik-erudyta z Rhode Island.
Ogólnie podobnego wysrywu to dawno nie widziałem. Grafomania na pełnej, wewnętrzne sprzeczności i jeszcze ten ton znawcy sztuki pokroju Wychowanego na Trójce xDZaiste, występ brytyjskich pionierów drugiej fali rocka progresywnego, IQ, naśladowców twórczości m.in. Genesis, Steve’a Hacketta i Marillion, tylko potwierdził po raz wtóry moją opinię, że lata świetności tej odmiany muzyki rozrywkowej dawno już minęły i wszelkie próby ożywiania jej przypominają pełen czarnego humoru przypadek stworzenia ze strzępów ludzkich zwłok narzeczonej Frankensteina — nie dość że nieudany, to do tego jeszcze szalenie groteskowy. I tak pokryta grubo cellulitem opowieść starego bajarza Petera Nichollsa mogła zrobić duże wrażenie jedynie na wąskim gronie sympatyków IQ. Osobiście wolę jednak słyszeć w muzyce rozrywkowej zapożyczenia z muzyki poważnej, choćby takie jak to z finału Pozytywki (The Musical Box) Genesis, odwołującego się namacalnie do uwertury Uprowadzenia z seraju słynnego salzburczyka.
Do najciekawszych chwil koncertu należy zaliczyć, grany na bis, Spodek pełen tajemnic, przepojony psychodelicznymi esami-floresami, zgrzytliwą elektroniką i quasi-obrzędowym, diabolicznym bębnieniem rodem z moczarów w Luizjanie, o których pisał w Zewie Cthulhu prozaik-erudyta z Rhode Island.
Wróć do „Koncerty, Imprezy, Spotkania”
Użytkownicy przeglądający to forum: paulek i 5 gości