Postautor: ZłapanyWCzasie » wt lis 09, 2010 1:29 pm
Witam ,zespół Iron Maiden słucham od jakiegoś czasu i muszę zadać szanownej grupie fanów zespołu Iron Maiden szereg pytań związanych z moją obserwacją dotyczącą muzyki zespołu .
Nie mam jakiegoś pomysłu na wielki artykuł ,ale też nie ma to sensu,jestem ciekaw waszych opinii na zaledwie parę moich spostrzeżeń.
Jednak zanim je zadam napiszę dlaczego dla mnie zespół Iron Maiden stworzył muzykę ciekawszą,bardziej inspirującą (nie chodzi o inspirowanie innych muzyków,tylko o inspirowanie ludzi do cieszenia się muzyką) od takich zespołów ROCK AND ROLLOWYCH jak Black Sabbath, Led Zeppelin(zawsze uważałem,że pozycja tego zespołu jest wyższa niż realne osiągnięcia,ale to tylko moje zdanie), Deep Purple ,Scorpions czy Judas Priest. Nie wypowiadam się o zespołach reprezentujących thrash czy death-metal bo nie mam o nich bladego pojęcia i z nazwy nie mają one wiele wspólnego z muzyką ROCK AND ROLLOWĄ
Wg.mnie czynniki są następujące
-równoprawne traktowanie gitary basowej co było pierwszym powodem do zupełnie innego kształtu i brzmienia utworów,nadało to w zależności od nastroju kompozycji :zadziorność lub monumentalność
-specyficzne i jedyne w swoim rodzaju brzmienie gitar,a także stosowanie poza oczywistymi riffami oraz solami,całą masę czasem bardzo krótkich ale ważnych dla muzyki harmonii co było w pewnym momencie istotnym novum
-ogólną energię oraz siłę witalną muzyki,znaną jeszcze przed przyjściem Bruce'a Dickinsona ale na pięciu pierwszych płytach z tym wokalistą uzyskaną na niespotykaną stale ,radość tej muzyki,na co wpływ mieli także świetni perkusiści tworzący z basem fenomenalną wręcz sekcję rytmiczną
-odwoływanie się w tekstach do tematyki typowej dla kraju z którego pochodzi artysta, w opozycji do uniwersalnej tematyki znanej u innych muzyków,weźmy teksty Black Sabbath(lata 70) czy wcześniej Rolling Stones ...najwięcej przykładów tego typu tekstów można zaobserwować na płytach Piece of Mind oraz Powerslave
-wreszcie najważniejsze i co jest poniekąd jednym z motywów przewodnich mojego krótkiego tekstu zastosowanie czegoś co w skrócie wypowiedział kiedyś gitarzysta zespół Queen Brian May otóz uznał on,że Queen zawsze uznawał zupełnie inne podejście do nagrywania płyt studyjnych a zupełnie inne do koncertów. Do czego dąże?wg.mnie Iron Maiden zwłaszcza w latach 80 miał takie same podejście. Zwróćmy uwagę na to jak utwory w rodzaju Wasted Years czy Can I Play with Madness zupełnie inaczej brzmiały na koncertach,odarte ze studyjnej sterylności.
Właśnie od tego punktu chciałbym zacząć. Wiadomo jakim producetem jest Kevin Shirley,jakie stosuję metody produkcji płyt,pytanie tylko czy służy to zespołowi.Nie chodzi tylko o kwestię brzmienia ale o wszystkie kwestię nagrywania utworów.
To odważna teoria ale czy metoda rezygnacji z masteringu znana z płyt A MATTER OF LIFE AND DEATH (2006) oraz THE FINAL FRONTIER (2010) nie jest zespołowi Iron Maiden ,na ręke?
Wiadomo,że muzyka to wynik pewnej umowy zespołu który w wyniku kompromisu między poszczególnymi TWÓRCAMI uzyskuję efekt finalny.
Zastanówmy się więc jakie są cele poszczególnych muzyków zespołu Iron Maiden.
Na pewno są one szczytne,na pewno muzycy jako ludzie z ogromną klasą chcą dać pewną ilość radości swoim fanom,ale, właśnie ale czy nie popełniają oni błędu?
Każdy z nas tutaj wie,że doświadczenie nie jest tożsame z wiekiem,każdy też z nas wie,że muzycy zespołu Iron Maiden mówiąc kolokwialnie w latach 80 XX w. tzw "gówniarzami" nie byli. Nagrywali swoje poczesne dzieła takie jak THE NUMBER OF THE BEAST a już na pewno SEVENTH SON OF A SEVENTH SON będąc w wieku PONAD-nastoletnim.
I właśnie czy wtedy nie odczytywali tego co jest sensem nagrywania muzyki lepiej,mając po pierwsze wielkiego mistrza produkcyjnego rzemiosła ale i prodykcyjnego ARTYZMU zarazem Martina Bircha obok siebie,który po troszę jak OJCIEC tłumaczył im zawiłości tego wszystkiego co można nazwać SZTUKĄ wykonywania muzyki ROCK AND ROLLOWEJ.
Po drugie powiem wam o moim spostrzeżeniu które składa się na drugi czynnik.
Otóż czy nie zauważacie korelacji między sytuacją zespołu oraz stosunkiem do niego tzw. MEDIÓW a formą muzyczną uzyskiwaną dzięki determinacji twórczej.
Do czego dąże? otóż do tego,że że największe płyty muzycy Iron Maiden nagrywali mając za sobą nieprzyjazne media i walcząc o pozycję która przez pewien czas nie była wcale zagwarantowana.
I już przechodzą do meritum sprawy,która dotyczy ostatnich lat twórczości zespołu Iron Maiden.
Jaka jest wasza opinia drodzy koledzy do mojej opinii na temat spraw następujących.
Czy wg.Was Kevin Shirley z producenta jakim był na płytach BRAVE NEW WORLD (2000) oraz DANCE OF DEATH (2003) nie stał się na dwóch ostatnich dziełach (dzieło jako efekt pracy zespołu) wręcz równoprawnym członkiem zespołu.
Czy pomysł rezygnacji z masteringu,który zespół przyjął jako wynik maksymalnego zbliżenia muzyki studyjnej do warunków koncertowych nie jest błędem,który powoduję niepowetowane straty muzyki Iron Maiden pozbawiając ją tych wszystkich smaczków,od których aż roi się na takich płytach jak PIECE OF MIND(1983), SOMEWHERE IN TIME(1986) ,oczywiście SEVENTH SON OF A SEVENTH SON (1988 ) ,czy chociażby X FACTOR (1995)
Ba,powiem więcej czy podświadomie(nie chcę tutaj oskarżać wprost)nie jest mówiąc kolokwialnie "na ręke" zespołowi ponieważ i tu znów mówiąc wprost wprowadza pewien komfort nagrywania muzyki.
Przecież...i tutaj znów pytanie do Was,czy nie uważacie,że jest poprostu łatwiej? przyjemniej?teraz tylko pytanie czy dla efektu finalnego nie ma to negatywnych konsekwencji, czy rezygnacja z wytężonej pracy nad każdym najdrobniejszym szczegółem muzyki nie powoduję,że muzyka Iron Maiden jest odarta z tego specyficznego piękna ,którego jest bardzo wiele na płytach powyższych,ale także na może słabszej kompozycyjnie,ale bogatej w bardzo efektowne oraz poprostu piękne i jednocześnie mocarne zagrywki gitarowe VIRTUAL XI (1998)
Oczywiście znajdzie się chór głosów mówiących o spontanicznym charakterze nagrywania płyty oraz utworów zarazem,jest prawdziwiej bo"koncertowo" tyle,że przecież ja zadam pytanie,czy obecny charakter muzyki zespołu "progresywny" w ogóle daję możliwość tworzenia muzyki spontanicznej.
Sami muzycy uważają(może słusznie),że czasy KILLERS(1981) czy THE NUMBER OF THE BEAST (1982) świat muzyczny ma za sobą. Czasy zadziornego,ostrego heavy-metalu dodajmy.
Więc czy tymbardziej obecna muzyka zespołu bliższa standardom takich płyt jak SEVENTH SON OF A SEVENTH SON (1988) czy zwłaszcza BRAVE NEW WORLD (2000) ,bardziej progresywnej,artystycznej,mistycznej wręcz nie zyskała by na odpowiednim dopracowaniu,mówiąc bardziej dosadnie dopieszczeniu?
Bruce Dickinson nagrywając utwór tytułowy z płyty THE NUMBER OF THE BEAST (1982) był "męczony" przed Martina Bircha tak długo,aż w opinii tego ostatniego uzyskano zadowalający efekt,trwało to 5 godzin. Meczące powiedzie koledzy fani,ale czy nie konieczne?
Czy dzisiaj takie "autorytarne" metody nie byłyby dla muzyki Iron Maiden zbawienne?
Czy nie irytuję Was ,przepraszam za mocne słowo( nie chcę stwarzać wrażenia,że postawa muzyków Iron Maiden mnie irytuję ,nigdy nie miałem takiego zamysłu,chodzi o sytuację)...właśnie sytuacja gdzie utwory grane na koncercie brzmią bardziej dopracowanie niż w wersji studyjnej. Te kuriozum staję się wręcz typowe dla Iron Maiden.
Oczywiście cieszy to,że muzycy są w formie koncertowej wręcz rewelacyjnej do dziś dając koncerty o klasie zupełnie fantastycznej.
Dlaczego więc ta klasa ,ta forma zespołu,wykonawcza nie przekłada się na blask muzyki studyjnej, nie przekłada się na pomysły muzyczne?
Co jest nie tak w płytach A MATTER OF LIFE AND DEATH(2006) ORAZ THE FINAL FRONTIER (2010) pisząc kolokwialnie?
Kończąc ten nieco zawiły tekst napiszę to w zwięzłych podpunktach...które uargumentuję odpowiednimi przykładami.
1.Głos wokalisty Bruce'a Dickinsona oraz budowa linii melodycznych, refrenów
Czymś niepojętym wydaję mi się,to ,że mamy doczynienia z sytuacją gdzie w jednym utworze Bruce śpiewa fantastyczne i zarazem męcząco dla ucha. Przepraszam za uproszenie,ale nie umiem tego inaczej nazwać. Koronny przykład -For the Greater Good of God, po przejmującym intrze ,które zapowiada klimatyczny utwór w duchu Afraid too Shoot Strangers czy Dream of Mirrors mamy do czynienia z pewnego rodzaju kakofonią, to męczy ! Zaletą Iron Maiden była zwartość utworów,to,że muzycy wręcz unosiły się w powietrzu, słuchacz nie czuł czy utwór trwa 5 czy 8 minut,bo utwór wydawał się płynąć.
Tutaj jest inaczej,duszący się Dickinson brzmi koszmarnie,zwłaszcza w kolejnych powtórzeniach tej samej frazy. Próby Bruce'a udramatyzowania emocji są fatalne ,utwór w okolicach 4 minucie jest już tak drażniący,że tego wrażenia nie niszczą całkiem udane sola gitarowe.
Kolejnym przykładem z płyty jest Lord of Light...znów ta sama sytuacja,całkiem ciekawe intro,zaśpiewane z pewną psychodelią przyspieszenie...i fatalny śpiew Dickinsona.
Najbardziej fatalnie zaśpiewany refren to z kolei BRighter than a Thousands Sun,można pokusić się o stwierdzenie,że najmniej profesjonalny w historii zespołu.
Czym jak nie brakiem masteringu tłumaczyć te "braki twórcze",przecież ten sam Bruce Dickinson w tym samym utworze w zwrotkach śpiewa fantastyczne.
Oczywiście tutaj trzeba połączyć to z samą budową utworów które są niezależne od brzmienia.
Postawienie przed Iron Maiden na patos,monumentalizm sprawia,że nadrzędnym celem kompozycji ma być jej długość. Nie jest to kwestia jednego utwory epickiego jak w przypadku płyt takich jak POWERSLAVE (1984) czy SOMEWHERE IN TIME (1986) gdzie jeden taki utwór (Rime of the Ancient Mariner,Alexander the Great) na wypełnionych ostrym,energetycznym materiałem płytach błyszczał. To kwestia czterech czy pięciu utworów na jednej płycie. Każdy MUSI być EPICKI! Jeden epicki utwór napedzą następny ,a muzycy zdaję się czasem bez pomysłu wydłużać utwory...a to o intro,a to o dodatkowy zaśpiew w refrenie itd. Czy to służy muzyce? Czy gdyby pozbawić przywołane For the Greater Good of God czy Brighter than a Thousands Suns kilku zaśpiewów w refrenie te utwory by straciły ? Czy utrzymany w klimacie tradycyjnego Ironowskiego heavy The Talisman coś by stracił gdyby pozbawić go męczącego i odtwórczego intra(swoją drogą szkoda,że zespół zrezygnował z ciekawszego przechodzenia z części wolnej do szybkiej jak to było np.w Hallowed Be thy Name czy np.Still Life...najcześciej następuje poprostu wyciszenie ,zamiast stopniowania nastroju)
Następna płyta THE FINAL FRONTIER (2010)...tu pierwszą wadą wokaliz Bruce'a Dickinsona i to jeszcze bardziej wynika z niedopracowania jest jakaś jego dziwna maniera polegająca na odpuszczaniu pewnych fragmentów .El Dorado...czy tylko ja mam wrażenie,że w pewnych momentach Bruce poprostu mówi? Drugi taki utwór to THe Man Who Would Be a King(swoją drogą ten utwór nuży dużo bardziej niż krytykowane przy każdej okazji The Unbeliever czy Angel and the Gambler)...ta sama sytuacja ,czy wynika to z niechlujstwa?
Oczywiście NIE! Wynika to z tego,że utwory te śpiewane są jednym tchem i nagrywane za pierwszym podejściem. Skoro nawet 25-letni Bruce Dickinson nie robił tego w latach '80,dlaczego robi to teraz? Czy nie lepiej dopracować te utwory tak by nie dochodziło do sytuacji,że El Dorado w wersjach koncertowych biję wersję studyjną...dopracowaniem! przecież to jest koncert!
Niedopracowanie słychać wyraźnie także w utworach Mother of Mercy(fragment 2.13-2.17) czy The Talisman (ok. 5.00-5.15)...w tych fragmentach to,że linie melodyczne są nieprofesjonalne stworzone widać uderzająco. Pierwszy raz gdy ich słuchałem byłem w szoku.
Porównajmy do utworów stworzonych przez Iron Maiden w niedalekiej przeszłośći
-Dream of Mirrors(perfekcja tworzenia napięcia przed Dickinsona i odpowiednia moc w głosie przez cały utwór)
-Out of the Silent Planet( unikanie wysokich rejestrów na rzecz średnich przez co utwór zyskuję odpowiedni pazur,zdecydowanie i siłę, nie ma uczucie zmęczenia )
-Paschendale (nie wiem,nie jestem specjalistą,ale tu linie wokalne są bardzo dopracowane,czuć kilka podejść,Bruce młodszy tutaj o 3 lata(A Matter of Life and Death) i 7 lat (The Final Frontier) czyli wcale nie tak dużo brzmi o wiele,wiele potężnie,młodzieńczo niż na ww płytach)
-Face in the Sand(mistrzostwo jeśli chodzi o ciągłość wokalu w utworze,przecież nie krótkim, wiadomo to nie ten poziom co na płytach Powerslave czy Seventh Son of a Seventh Son,ale jest poprostu moc,nie ma poczucia zmęczenia,biorąc pod uwagę,że utwór śpiewa 45-letni mężczyzna...niestety na dwóch ostatnich płytach takie poczucie słuchasz ma często!)
Oczywiście ,odpowiadając na zarzut na Dance of Death są utwory obfitujące w powtórzenia(No More Lies np.) ,ale nie jest to w takich monstrualnych ilościach jak na A Matter of Life and Death..bo i charakter zdecydowanie radosnej,optymistycznej Dance of Death jest inny od smutnej,pesymistycznej A Matter of Life and Death.
2.Sola gitarowe
Tutaj będzie krócej..bo i nie ma za bardzo nad czym się zachwycać.
To co zawsze było motorem napędowym muzyki Iron Maiden,jej wspaniałym wzbogaceniem na ostatnich dwóch płytach wydaję się jakimś dodatkiem.
Od razu zajmę się przykładami.
Najpierw A Matter of Life and Death. Reincarnation of Benjamin Breeg, naprawdę dobry utwór,bardzo dobry wręcz,zaśpiewany przez Dickinsona z odpowiednią mocą,niestety brakuję odpowiedniego sola, gra je mistrz Dave Murray,a co mamy? prostą zagrywkę bez tego szaleństwa,bez tej mocy,zagraną po najmniejszej linii oporu.
Drugi przykład. These Colours Don't Run,kolejny utwór gdzie Dickinson śpiewa z odpowiednim zaangażowaniem,może nie rewelacyjnie,ale bardzo dobrze i aż prosi się o melodyjny pojedynek Adriana i Dave'a ,który przecież pasowałby nawet do charakteru tekstu tego utworu...brakuje tego,tak jakby miało to obniżyć powagę płycie,bo ,że w zamyśle miała odejść od radosnej stylistyki Iron Maiden widać już po okładce.
Sola Janicka Gersa w The Pilgrim czy drugie solo w Brighter than a Thousands Sun to dramat (dla odmiany pierwsze Adriana Smitha bardzo dobre) .
Na szczęście,Janick rehabilituję się w The Legacy gdzie gra partię która jako jedyna na płycie jest utrzymana w 100% w stylistyce Iron Maiden, poprostu czyste Iron Maiden.
Na The Final Frontier 1 (słownie JEDEN!) pojedynek gitarowy przypomina o tym jaki zespół nagrał ten album. Tyle,że zagrywki Adriana i Dave'a w Starblind są zdecydowanie za krótkie,tak! przywołują klimat słynnego Somewhere in Time ale czuć trochę ,że moment w którym się kończą jest zupełnie niezrozumiały. To powinna być dopiero przygrywka do gitarowej uczty.
Solo Janicka Gersa z The Talisman jest tyle słabe co kompletnie nie pasujące do tego utworu.W When the Wild Wind Blows mamy bardzo ciekawe zagrywki,tyle,że po pierwsze zbyt jednostajne,po drugie lekko epigońskie w stosunku do słynnej partii z Afraid too Shoot Strangers. Sola w El Dorado 3 Amigos czy solo Janicka Gersa w Alchemist to również ewidentny brak pomysłu.
Proszę sobie przypomnieć sola gitarowe z Dance of Death czy wydanego 5 lat wcześniej Virtual XI? Podam przykłady, Rainmaker, Dance of Death!!, Age of Innosence, The Clansman!! ,When Two Wordl's Collide .To przykłady z tych dwóch płyt, uważanych bardzo często za słabe .Tyle,że sola gitarowe z tych dwóch płyt są znakomite,utrzymane w stylistyce klasycznego Ironowskiego heavy-metalu. Melodyjne,szybkie,energetyczne ,nie ma silenia się na artyzm,bo przecież Iron Maiden zawsze było artystyczne! ,ale w swoim heavy-metalowym wcieleniu! dodajmy heavy-metalowym ale jednocześnie typowym dla tego zespołu.
3.Utwory Epickie
Pisałem już o tym,ale napiszę raz jeszcze. Zupełnie inny odbiór takich utworów jest gdy występują na płycie rzadziej. Gdy mamy jeden taki utwór lub dwa.
Na A Matter of Life and Death takich utworów mamy co nie miara,podobnie jest na The Final Frontier.
Dobrze...ktoś powie,co to ma do rzeczy?
Ja uważam,że burzy pewną symetrię,ale przejdźmy do jakości tych utworów.
I tu najpierw zajmę się tzw. przykładami pozytywnymi.
The Nomad,Dance of Death,Paschendale.
Trzy epickie utwory z płyt Brave New World i Dance of Death.
Czy nie macie drodzy koledzy takiego wrażenia,że utwory epickie z kolejnych płyt są przede wszystkim oparte na patentach z tych trzech utworów,zwłaszcza Dance of Death oraz Paschendale. Czy wreszcie te utwory nie są zwyczajnie lepsze,ciekawsze,bardziej pomysłowe?
Ja mam takie wrażenie, Longest Day od początku wydawał mi się odpowiedzią na Paschendale i choć ten utwór a A Matter of Life and Death stoi u mnie dość wysoko, to utwór z Dance of Death,jest poprostu lepszy,ciekawszy,bardziej wyważony.
To jest akurat przykład z którym można dyskutować.
Przykład drugi-For the Greater Good of God oraz When the Wild Wind Blows,oba te utwory są w zasadzie bliźniacze. Łączą za zasadzie kontrastu pewną tajemniczość, którą wymusza wręcz tematyka tekstu z ...melodyjnością. W obu Bruce śpiewa delikatnie by przejść do pełnych patosu górek,oba mają wręcz podobne linie melodyczne,tyle,że w When the Wild Wind Blows brak refrenu.
Czy oba nie przypominają wam trochę Sign of the Cross,a When the Wild Wind Blows momentami także Clansman i Dance of Death?
Czy jednak utwory z dwóch ostatnich płyt nie są ,brzydko mówiąc "ubogimi krewnymi" tych utworów? Clansman czy Dance of Death w odróżnieniu do When the Wild Wind Blows nie wydają się sztuczne, są melodyjne,ale i ostre zarazem,mają efektowne melodie,ale nie efekciarskie. Są EPICKIE,ale zarazem mocno heavy-metalowe przez co jednocześnie zachwycają co kopią.
When the Wild Wind Blows wydaję się być męczący ,trwa 11 minut,a czasem wydaję się,że 20....
For the Greater Good of God przy Sign of the Cross brzmi wręcz tragicznie ,jest przeładowany wokalami, nie ma tego co ma Sign of the Cross,odpowiedniem dramaturgii,porywających solówek i nastroju. Wyśmiewany przez wielu Blaze swoją drogą stworzył w tym utworze genialną wokalną kreację,swoisty pokaz MOCY.
I ostatnie porównanie,The Nomad i Brighter than a Thousands Suns..oba ciężkie,wolne,tyle,że The Nomad to utwór nieprawdopodobnie dopracowany,działa wręcz jak Szwajcarski zegarek,klimat dalekiego wschodu czuć muzyką,nie potrzeba tekstu,który jest jak powinno być u Iron Maiden miłym dodatkiem. Brighter...jest jak pisałem wcześniej za długi, nie ma tu pomysłu na utwór epicki,bo przecież nie zawsze utwór musi być EPICKI,niestety na A Matter of Life and Death przyjęto regułę "Tym lepiej,im dłużej"
I ta powaga, która do muzyki Iron Maiden nigdy nie pasowała.
4.Krótkie ,szybkie utwory oraz ballady
Tutaj mam do napisania,dużo mniej.Krótkie utwory,tu nie będe oryginalny od płyty X Factor nie były najlepszymi punktami płyt, jednak czy zaśpiewane przez Blaze'a : Lord of the Flies,Man on the Edge,Futureal czy znane z Brave New World i Dance of Death :Wicker Man,The Mercenary,Rainmaker czy New Frontier to utwory o odpowiedniej klasie.
Zwłaszcza panowie krytykanci Blaze'a Bayleya te trzy pierwsze!
Niestety czuć,że na dwóch ostatnich płytach te utwory "są bo są"
Different World,The Pilgrim,El Dorado czy The Alchemist...każdy z nich z innych powodów jest utworem spełniającym rolę wypełniacza. Poza El Dorado mają one jedną wspólną wadę, odarte są z zadziorności i siły która zawsze tkwiła w tego typu utworach jeszcze w czasach kiedy były one KWINTESENCJĄ stylu zespołu.
Weźmy The Alchemist,na pierwszy rzut oka melodyjny,szybki utwór CZYSTE Iron Maiden,tyle,że utwory takie jak Die With Your Boots On czy Only the Good Die Young, o podobnym charakterze, stokroć jednak lepsze i bardziej charakterystyczne dlatego,że śpiewane z przejęciem,odpowiednim akcentowaniem fraz ,siłą w głosie!
W The Alchemist czy np.The Pilgrim mamy tylko ładną melodię i ładny wokal...wszystko ładne,tyle,że to Ironowski heavy-metal, melodyjny! ale i zadziorny!
Mało tego powiem to krytykantom Blaze'a Bayleya, ten wokalista w tego typu utworach sprawdzał się dużo lepiej niż ostatnio Bruce ,Futureal czy Man on the Edge choć nie są tak genialne jak Trooper czy Moonchild to przynajmiej kopią...czy słodkami Different World kopie?
Co do ballad,przyznam nigdy nie byłem ich fanem,w stylistyce Iron Maiden nigdy nie było specjalnie poza wyjątkami na nie miejsca. Nigdy fanem bardzo lubianego utwory Journeyman nie byłem,ale ten utwór ma jakąś klasę w sobie,wyważenie,klimat...dwie ostatnie ballady,bliżniacze zresztą stylistyce i podobne niestety jakościowo to dramat!
Out of the Shadows i Coming Home bo o nich mowa,są kompletnie wyzbyte z ducha Iron Maiden,nie są ani przejmujące,ani patetyczne,ani refleksyjne(jak np.Strange World śpiewane przez Paula Di Anno),są kiczowate w złym tego słowa znaczeniu,męczące...to by było takie utwory,które nie zmieściłyby się na B-Side Chemical Wedding(bo widać,że to typowa stylista dla Bruce'a Dickinsona,jednak trzeba też przyznać,że jego ballady np.Man on Sorrows czy Gates of Urizen to była znacznie wyższa klasa!)
Jednak i tak tego typu twórczość do Iron Maiden nie pasuje,nie wiem czemu ma służyć,jest zbyteczna,osłabia siłę płyt ,a Out of the Shadows to wręcz najgorszy utwór w historii zespołu.
By nie przedłużać, nie wspomnę już słowem o innych czynnikach,myślę ,że w miarę zwięźle przedstawiłem swoje stanowisko,nie wspomnę tu o nie pasującej ani trochę do stylistyki Iron Maiden okładki A Matter of Life and Death(dobre na thrash-metal!), czy straszliwego Eddiego(?!) z okładki The Final Frontier ,a także o coraz dziwniejszych tekstach,które są wyzbyte z tego fajnego,optymistycznego klimatu ,zwłaszcza u Bruce'a Dickinsona .
Jakie są w mojej opinie dwie ostatnie płyty Iron Maiden?
Zaskoczę Was,to ciągle Iron Maiden,jest tu cała masa świetnych zagrywek,jest momentami to piękno,bo przecież ono tkwi w sercach muzyków tego wielkiego zespołu,jest przede wszystkim ta SIŁA, ta MOC, tyle,że najgorszy jest ten deficyt utworów wielkich jako całość.
Mieliśmy Sign of the Cross,The Clansman,Dream of Mirrors,The Nomad,Dance of Death...takich klasyków na ostatnich płytach brak, zawsze brakuję jeden lub więcej elementów. Nie ma ani faktycznego nowatorstwa(tak jak na X Factor np.) ani 100% klasycznego Ironowskiego heavy. Nie ma ani spontaniczności (takiej jak np.na debiucie...wiadomo nie te czasy),ale też nie ma dopracowania.
CZY MACIE PODOBNE ODCZUCIA??
Prosiłbym,o odniesienie się do moich odczuć.
Każda płyta Iron Maiden to zjawisko,jednak nie znaczy,że każda jest równa sobie.
Dwie ostatnie zeszły z drogi wspaniałego radosnego,pięknego,ale i mocarnego Ironowskiego heavy,takie jest moje odczucie.
Wynika to po troszę z wszystkich przyczyn które opisałem.
To tylko moje zdanie,zdanie każdego fana jest równo warte!
Ostatnio zmieniony wt lis 09, 2010 1:38 pm przez
ZłapanyWCzasie, łącznie zmieniany 1 raz.