Warsaw Jam vel Back In Warsaw, słabe to było strasznie.
Podzielam opinie. Słabe i nudne.
Natomiast reszta koncertu ideolo. Produkcja tych gigów Mety to naprawdę klasa mistrzowska, ogrom sprzętu i włożonej pracy, jest co podziwiać, cieszyć oko, napawać się tym. Można by bardziej oczywiście, gdyby nie las telefonów przed oczyma przez 3/4 koncertu. Stałem dość blisko barierek, ale momentami nie widziałem nic poza ekranem telefonów innych ludzi. Dramat to nagrywanie... Jeszcze rozumiem nagrać chwilę, kilkanascie/kilkadziesiąt sekund, ale nie kilka minut longiem. Większośc tych łbów i tak nie obejrzy nigdy tych filmików. A jakiś typ koło mnie chyba nagrywał telefonem prawie cały koncert, bo jak skończyli grać to stwierdził, że dobrze, że to koniec bo nie dałby rady dłużej ręki trzymać w górze. To są kurwa priorytety.
Sam set oczywiście spoko, wiadomo było, że zagrają 15 kawałkow, więc tutaj żadnych zaskoczeń. Fajny pierwszy support, drugi mnie męczył. Nie lubię takiego metalcore'u, nie mój klimat, więc z kazdą minutą miałem ich coraz bardziej dość i czekałem wręcz az skończą
Podsumowując - to był mój 5 koncert Mety. Wciąz jestem bez żadnej kostki i Snejk Pita

Ale w niedzielę powtórka z rozrywki, więc może się uda skreślić chociaż jedno z tych marzeń na mojej liście.