No dlatego jak masz swoją ekipę, ludzi itp to jak najbardziej towarzysko i dla atmosfery można się wybrać. Ja w ogóle kochałem Wacken mega kiedyś, lata 2010-2020 to był TOP jeśli chodzi o ciekawych headlinerów i środkowe zespoły. A nagle po Covid coś się zmieniło i zaczęły się pojawiać jakieś Korny, Slipknoty, Papa Roache i inne dziadostwa rodem z Rock Am Ring. Do tego środkowy tier mocno ucierpiał i też jest coraz mniej pyszności. ŻYCIENo gdzieś tam człowiek się jeszcze buja od czasu do czasuJa mam wrażenie że ty jesteś na każdym większym koncercie przyjacielu, więc jak ktoś ma cię nie znaćMi bez różnicy czy z kimś, czy sam. Na miejscu i tak zawsze kogoś znajomego spotkamA już podczas samego koncertu ide na sam przód i większość znajomych woli gdzieś dalej stać, więc i tak jestem sam
zupełniej mi to nie przeszkadza. Bardzo lubię wsselkie spotkania przed i pokoncertowe. Choćby tylko na wymianę kilku zdań gdy czasu nie ma.
Inna sprawa dłuższe wyjazdy typu Wacken - tu już bym nie chciał sam być![]()
![]()
Mi się na Wacken samemu jezdziło fajnie, ale niestety od Covidku to już nie mój festiwal. Nie te zespoły, nie ten line-up. Trochę się pozmieniało na gorsze.
Dlatego teraz wsiadam w auto i cisnę na Brutal Assault.a jak tak zerknę w przeszłość, to też z tymi znajomymi to robi czas bo ja na te koncerty od 30 lat śmigam ( w tym roku będzie), bo przecież pierwsze Maiden zaliczyłem w 1995, w 1997 m.in. Megadeth, Dickinson, w 1998 Judas Priest, Morbid Angel, HammerFall, drugie Maiden. Później Metallica, Testament, Children of Bodom, In Flames w 1999. A w 2000 po raz 3 Maiden, Opeth, Overkill, Annihilator. A 2002 to Ozzy, Slayer… długo by wymieniać. I tak to się dalej kręciło i rozkręciło. Szok, że od tych koncertów minęło tyle lat
A Wacken rzeczywiście muzycznie zjechało mocno, ale mnie bardzo trzyma wyjazd ze znajomymi. Mam stałą, kapitalną ekipę z którymi mogę przysłowiowe konie kraść. Dla mnie to tydzień relaksu, śmiechu, piwka, dobrej zabawy i muzyki na żywo.
