Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
No, ale chyba nie uważasz że czymś złym byloby wywalenie typa za to że kładł koncerty przez używkiRównie dobrze mógłby zostać wyrzucony gdyby nie chciałby się podporządkować zmianie formuły. W klubach można odstawiać różne akcje, popić itd. Na stadionach już to wszystko musi być bardziej dopracowane. Absolutnie sobie wyobrażam taki scenariusz. Trochę jak z Di Anno. Ogólnie mam wrażenie, że o ile Bon czy Malcolm to byli fani rocka to pan Angus to cwany biznesmen, który ma wszystko opracowane od A do Z. Stąd kuriozalny pomysł na koncerty z Axlem. Nigdy za tym typem nie przepadałem, dla mnie jest bardziej sztuczny niż Gene Simmons a to już wyczyn.
W sumie to zespół typowo stadionowy zrobił się dopiero w XXI wieku, tak to był raczej zespół halowy. W USA halowe legi były normą na każdej trasie, nawet w 2015-2016 na Rock or Bust Tour. Tutaj w sumie dopiero Black Ice był takim punktem przełomu, gdzie z popularnego zespołu awansowali do legendy, grającej głównie na stadionach, wcześniej to były jakieś pojedyncze, niezbyt długie stadionowe legi, jak po kilkanaście sztuk w 1991 czy 2001.Stadiony były dzięki Back in Black, a to, jak brzmiałoby z Bonem Back in Black, to już historia alternatywna.
W sumie ciekawa sprawa, poczytałbym więcej na ten temat. Rzeczywiście, jak się popatrzy na trasy większości zespołów rockowych w latach '80, to głównie są to halówki + festiwale. Owszem, były przypadki tras głównie stadionowych (jak Stonesi w 1981), ale to raczej mniejszość. Pewnie to wynikało z wielu rzeczy: popyt był duży, ale bardziej rozłożony, więc zespoły jeździły po tej Ameryce, w dodatku koszty samego podróżowania mogły być stosunkowo tańsze, nawet w porównaniu do ówczesnych zarobków. Drugi powód to brak dzisiejszych social mediów i efektu "kuli śnieżnej", który widać w przypadku szybko rosnącej popularności niektórych wykonawców. Wtedy pewnie szybciej się zdobywało fanów po prostu przyjeżdżając gdzieś na koncert. Trzy, dzisiaj zespoły mające status legendy ściągają kilka pokoleń na raz, zarówno starych fanów, jak i nowych. W latach '80 podejrzewam, że osób 60+, czy nawet 50+, to na koncertach AC/DC nie było za wieleW sumie racja. Człowiek ma w głowie Monsters of Rock, Rock in Rio i inne Chorzowy i tym się kierujeAle prawdę mówisz, w 80s dalej mocno lecieli halówkami. Inna sprawa, że wtedy chyba nie było ogólnie mody (?) na stadiony w przypadku koncertów rockowych.
Użytkownicy przeglądający to forum: bukson i 2 gości