
Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
Nie wiem jak można robić zarzut z faktu, że Cronos nie zakładał Venom, więc to co robi musi być z punktu słabe... W wielu, na prawdę wielu zespołach w międzyczasie przychodzący muzycy wnieśli i stworzyli coś dzięki czemu zespół raz, że zrobił postęp, to dwa zyskał styl, charakter, z którego dany band jest po dziś dzień najbardziej znany, kojarzony. Tak było np. z Hawkwind po przyjściu Lemmy'ego, Metallicą i Cliffem Burtonem czy choćby UFO zasolonego przez młodego Schenkera. Co do Cronosa, to oczywiście było podobnie. Z tym, że w przeciwieństwie do UFO i Hawkwind, Venom z nim w składzie grali zanim wydali pierwszy lp. Z nim w składzie powstał TEN właściwy Venom. Prawdziwy Venom, który jest na całym świecie kojarzony z jego wokalem i jego personą.Venom Cronosa to niestety wyłącznie nostalgia trip i napinanie sflaczałych mięśni. Cronos tego zespołu nie zakładał, nie skomponował czołowych kompozycji i doprowadził go do mizernego punktu, którym było Calm Before the Storm. Venom to zawsze był Mantas, który jako jedyny traktował to wszystko profesjonalnie i to po prostu słychać. Wystarczy porównać progres, jaki poczynili klasyczni muzycy kapeli. Mantas jako jedyny wyszedł poza łupankę z wczesnych lat zespołu i jednocześnie nie splamił swojego dorobku "perełkami" pokroju Hell czy Storm the Gates.
W którym miejscu sugeruję związek przyczynowy między brakiem Cronosa w pierwotnym składzie zespołu, a jego brakiem umiejętności komponowania dobrych utworów?
I żeby nie było - ja nie bronie Venom po "Resurrection", które nawiasem mówiąc było świetne. Bo "Metal Black" Akurat tak jak pisałeś nie powinno być odziane tak jak było, bo mało to ma wspólnego z którąkolwiek z pierwszych czterech płyt.Cronos tego zespołu nie zakładał, nie skomponował czołowych kompozycji
Po pierwsze - NIGDZIE nie napisałem, że trzymanie się swojego stylu jest z definicji lepsze. Po prostu jest to zwyczajnie bardziej uczciwe podejście względem starych fanów, dla których (nie ukrywajmy) głównie ostatnie materiały Venom są kierowane. Czy to Venom czy tez Venom Inc. Nie sądzę, żeby którykolwiek z muzyków myślał, że wydawanymi ostatnimi laty krążkami przyciągną do siebie nowych słuchaczy, którzy nie słyszeli wcześniej Venom..... A że te wszystkie ostatnie materiały Venom są takie jakie są to już inna sprawa. Koła na nowo już nie wymyśla, lepszych płyt niż te wydawane w latach 80tych nie nagrają. A eksperymenty niech zostawią dla innych kapel do tego stworzonych. Bo akurat Venom pewne eksperymenty już przerabiał, wprowadzając takie czy inne zabiegi. I jak się to kończyło dla samego zespołu, to już wiadomo....Co do Storm the Gates, uważam ten materiał za zwyczajnie słaby. Nie rozumiem, dlaczego trzymanie się jakiejś stylistyki miałoby być z definicji poczytywane in plus. W takim wypadku zespoły mogłyby po prostu wgrywać do komputera swoje wcześniejsze płyty, AI generowałoby nową, no i fani dostawaliby zestaw utworów w docelowej konwencji. Co jest w tym fajnego?
No właśnie akurat Cronos ważnym elementem Venom był i jest od zawsze. Ponieważ to on głównie świecił ryjem w trakcie złotego dla nich okresu. To on najwięcej krzyczał w wywiadach prasowych czy tez TV. Po dziś dzień ludzie przychodzą na koncerty Venom głównie ze względu na niego. Wielu osobom nie chce się płacić i oglądać jakiejś tam coverbandowej załogi pokroju Venom Inc. (żeby nie było - ja akurat tak nie uważam) z innym wokalistą z "piątego" składu....No, ale w przytoczonym - niepełnym zresztą - cytacie nie ma implikacji. To są (oddzielne) powody, dla których nie uważam, by Cronos był AŻ TAK istotnym elementem zespołu, aby jego obecny Venom miał jakoś mega dużo do zaproponowania.
No ale wcześniej podkreślałeś, że:
Po pierwsze - NIGDZIE nie napisałem, że trzymanie się swojego stylu jest z definicji lepsze. Po prostu jest to zwyczajnie bardziej uczciwe podejście względem starych fanów, dla których (nie ukrywajmy) głównie ostatnie materiały Venom są kierowane. Czy to Venom czy tez Venom Inc. Nie sądzę, żeby którykolwiek z muzyków myślał, że wydawanymi ostatnimi laty krążkami przyciągną do siebie nowych słuchaczy, którzy nie słyszeli wcześniej Venom..... A że te wszystkie ostatnie materiały Venom są takie jakie są to już inna sprawa. Koła na nowo już nie wymyśla, lepszych płyt niż te wydawane w latach 80tych nie nagrają. A eksperymenty niech zostawią dla innych kapel do tego stworzonych. Bo akurat Venom pewne eksperymenty już przerabiał, wprowadzając takie czy inne zabiegi. I jak się to kończyło dla samego zespołu, to już wiadomo....
Ja to już pisałem kilka razy wcześniej - lepiej, żeby wydali płytę co 6-8 lat, ale konkretniejszą, zamiast wydawać kilka, z kttórych śmiało można by zrobić dwie o niebo lepsze, bardziej spójne.
Według mnie sam fakt utrzymania płyty w danej konwencji należy poczytywać zupełnie neutralnie. Po prostu, zrobili album oparty na pewnych schematach i tyle. Nie wiem, jak brzmiałby Venom wykorzystujący reggae, ale jeżeli zrobiłby to w dobry sposób - czemu nie? Priest poniekąd wykorzystało ten element w The Rage i dla mnie to jeden z lepszych momentów British Steel. Rush zrobiło to samo w Digital Man i też biedy nie było. Jasne, inna muzyka, ale to nie jest tak, że wpasowanie we własny styl zapożyczeń z dość odległego gatunku muzycznego jest z góry skazane na porażkę. Jak się to robi z głową, to wychodzi ok.A stwierdzenia rzekomego "splamienia" dorobku Venom za sprawą "Storm The Gates" na prawdę nie rozumiem. A co tam się na wspomnianym "Storm The Gates" zadziało
? Pojawiły się wpływy reggae? Czy były na tej płycie numery funkowo-soulowe
?
"Storm The Gates" choć nie jest świetnym materiałem, to nie odbiega on stylem od tego co Venom robił wcześniej. A co najważniejsze nie pojawiło się na tej płycie NIC czego zespół nie robił nigdy przedtem. Żadnych nowinek, nowych rozwiązań, ani zamiany stylu się tam nie uświadczy.
Oczywiście, są kapele, które jadą na jakimś opracowanym x lat temu schemacie. Z tym, że efekty tego bywają różne. Motorhead się to udało, bo po prostu wena cały czas była tam, gdzie jej potrzebowali. Vader owszem, koła nie wymyśla, ale zdarza im się robić coś, co nie jest powielaniem wcześniejszej płyty. Na przykład dość niedawno na Tibi Et Igni i The Empire starali się inkorporować do swojego death metalu pierwiastek klasycznego heavy. Do AC/DC po Flick of the Switch to w ogóle rzadko wracam, bo dla mnie wspominana wena po śmierci Bona uchodziła z kapeli z każdą wydaną płytą. Venom to taki przypadek, gdzie tego ognia jest niestety niewiele, bo jak już pisałem, na dalszym etapie kariery zdarzyło im się nagrać dobre rzeczy (maksymalnie sztampowe Pedal to the Metal to dla mnie totalnie kozacki numer), ale patrząc na całość, to bawimy się w słuchanie kolejnych wariacji na temat bardzo prostej konwencji, która dość szybko uległa wyczerpaniu. Cały czas starają się grać ten zawadiacki, brudny metal, ale na dłuższą metę to po prostu nie wychodzi. To jak z gotowaniem: możesz mieć pod ręką wszystkie składniki potrzebne do zrobienia pysznej zupy, ale nie zawsze danie będzie bardzo dobre i nie każdy kucharz będzie w stanie tak je przyrządzić.Po drugie - na prawdę maaaasę zespołów od lat stosuje coś na zasadzie AI, które generuje właśnie to co już było wcześniej, tak aby na krążku znalazła się ta dawno temu wypracowana i sprawdzona formuła![]()
![]()
. A co jest w tym fajnego
?
Są całe rzesze fanów, na całym świecie, które w oczekiwaniu na nowa płytę AC/DC, Kiss, Slayer, Megadeth, Exodus, Vader czy Cannibal Corpse mają nadzieję, że dostaną właśnie kolejną dawkę, znanej im już dobrze z wcześniejszych płyt muzykę, którą wcześniej słuchali i lubili. Tak tez było choćby i z Motorhead czy Ramones, których jakby nie było słuchało i słucha trochę osób. Dziwne, że ktoś Twojego pokroju nie ma tej świadomości
.
Akurat w obecnej sytuacji Venom Inc. dla mnie (niestety!) jest coverbandem, natomiast wcześniej tego typu sformułowania były zupełnie nieuprawnione. Mantas grał tam muzykę, którą sam pisał, do tego grali ją z energią bliską tej kojarzonej z wczesnym Venom. Dla odmiany Cronos gra zawsze to samo, niekiedy w bardzo emerycki sposób (polecam nagrania Welcome to Hell z ostatnich lat, przecież to jest wykonywane koszmarnie wolno...) i z jakimiś randomami w składzie. Przypadkowi ludzie grają obecnie także w zespole Dolana, ale podkreślam, przez długi czas był to twór, którego istnienie było uargumentowane obecnością klasycznego muzyka w składzie.No właśnie akurat Cronos ważnym elementem Venom był i jest od zawsze. Ponieważ to on głównie świecił ryjem w trakcie złotego dla nich okresu. To on najwięcej krzyczał w wywiadach prasowych czy tez TV. Po dziś dzień ludzie przychodzą na koncerty Venom głównie ze względu na niego. Wielu osobom nie chce się płacić i oglądać jakiejś tam coverbandowej załogi pokroju Venom Inc. (żeby nie było - ja akurat tak nie uważam) z innym wokalistą z "piątego" składu....
Ja się zgadzam, że na Possessed słychać jasne oznaki tego, że zespół doszedł do martwego punktu w karierze. Natomiast nie musieli tego powtarzać. Zresztą nie sądzę, by to kiedykolwiek był ich zamiar (a przynajmniej nie w całości, bo takie Metal Punk w towarzystwie Powerdrive czy Flytrap nie brzmiałoby na oderwane od towarzyszących mu kompozycji), bo demo Deadline wskazuje na to, że chodziło im o coś innego i zresztą szkoda, że takie Let Loose the Dogs ostatecznie trafiło do szuflady, a nie na płytę. Numery pokroju Love Amongst the Dead sugerują, że założeniem było wydanie albumu będącego płytą odmienną od Possessed, ale jednocześnie przemawiającą do fanów najbardziej klasycznego okresu w historii Venom. Tyle, że na Calm Before the Storm poszli w kierunku bardziej wygładzonego brzmienia (bo mimo wszystko nie jest to garażówka znana z wcześniejszych płyt), zastosowali te nieszczęsne chórki, no i skończyło się tak, a nie inaczej. Gdyby trzymali się tego, co zrobili na demówce, to podejrzewam, że album byłby znacznie lepszy.Kiedy Cronos od Venom odszedł zainteresowanie tą kapelą drastycznie spadło. Większość Venom położyła już dawno lachę. Choć jak wiadomo odejście Cronosa nie było jedynym powodem takiej sytuacji. Bo Venom w drugiej połowie lat 80tych był dla ludzi już z byt archaicznym tworem, który był dobry na początku lat 80tych. A w ich miejscu pojawiły się o wiele ciekawsze zespoły, który miały trochę więcej do zaoferowania niż nagranie dwóch ważnych płyt dla metalu ogólnie. I co by tu więcej nie pisać Venom pierwszymi dwoma płytami podniósł sobie poprzeczkę tak wysoko, ze nie był już wstanie tego przebić. A nagrywanie następnej płyty pokroju "Possessed" byłoby jeszcze gorszym posunięciem niż pójście w kierunku "Calm Before The Storm", które w założeniu nie miało być lepiej strawne, bardziej przyswajalne i miałoby niby trafić do większej rzeczy odbiorców. Abaddon i Cronos doskonale sobie zdawali sprawę, że drugim Iron Maiden albo choćby Judas Priest oni nie byli i nigdy nie będą, więc nagrali płytę taką jaką nagrali. A w tamtym czasie połączeń heavy metalu z punkiem aż tak znowu dużo na scenie nie było.
Hole, hola, bo przeinaczasz fakty.Przecież w innym temacie pisałeś, że muzyka to uczucia czysto subiektywne, a nie jakieś fakty, bo to nie muzyka a nie szachy. Venom nie ma w swojej dyskografia albumu w połowie tak dobrego jak Strong Arm of the Law czy Denim and Leather. Na podstawie tego oceniam. Dla beki se można posłuchać WTH czy BM, zdarzało mi się, ale to jak porównanie jedzenia regionalnej potrawy w dobrej restauracji i kebaba na dworcu.
Kiedy za długo rozmawiasz z Nomadem, Nomad zaczyna rozmawiać z Tobą xDAle o czym ty w ogóle mówisz?
Tutaj piszemy o faktach. Dany zespół zrobił to, inny zrobił tamto. Ty nagle wyjeżdżasz, że coś ci się nie podoba (??? xD)
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości