PS (Pre Scriptum

): Wyszło mi dość długo, ale nie ma obowiązku czytać moich przemyśleń na temat NK

W ostatnim akapicie są dwa słowa odpowiedzi dla @Dzosefa na temat Atlantean Kodex, który częściowo sprowokował mnie do poniższego słowotoku.
Jakiś czas temu obiecałem odpisać na posta @Dzosefa. No i nadszedł czas chociaż częściowo wywiązać się z obietnicy. Częściowo z dwóch powodów. Po pierwsze chciałem odpisać głównie na temat Atlantean Kodex (o którym również z @Dzosefem rozmawiałem, a w międzyczasie miałem okazję ich przesłuchać), a wyszło o NK (czyli zgodnie z tematem wątku). Po drugie nie mogę znaleźć posta, na którego chciałem odpisać (znalazłem jeden, ale wydawało mi się, że były dwa z dłuższym rozwinięciem tematu), więc ciężko mi się teraz odnieść do niektórych stwierdzeń. W każdym razie cała dyskusja spowodowała, że zebrało mi się na przemyślenia dotyczące z jednej strony heavy metalu a z drugiej dotychczasowej twórczości NK. Najwyższy czas podzielić się przemyśleniami, bo zaraz wychodzi kolejna płyta, a część moich wypocin dotyczy właśniej jej.
Moja znajomość z NK zaczęła się oczywiście od Night Mistress. Obie ich płyty uważam za co najmniej dobre, gorąco im kibicowałem i liczyłem, że pójdą dalej w tym kierunku. Niestety miałem okazję tylko kilka razy widzieć ich na żywo i tylko w Warszawie (frekwencja na ich koncertach była niezła jak na nasze polskie standardy). Widziałem jednak jak są przyjmowani i co wzbudza największy entuzjazm (myślę, że @Lando lub @Krusejder mogliby napisać czy poza Warszawą było podobnie). Były to trzy utwory, które dzisiaj są w repertuarze NK: Minerał, Wojownik i Andżej. Wtedy jeszcze były to śmieszne przerywniki w tradycyjnym heavy metalowym graniu z "poważnymi" tekstami. Minerał to przypadek wyjątkowy - utwór napisany przez Walaszka i Połacia na potrzeby filmu. Andżej i Wojownik to solidne metalowe granie z abstrakcyjnymi tekstami. Może nie do końca abstrakcyjnymi, bo tekst Wojownika spokojnie pasowałby do twórczości wielu poważnych "tró" zespołów. Już wtedy było widać, że spora część publiczności najlepiej bawi się na polskojęzycznych utworach, ze szczególnym uwzględnieniem tych właśnie (ja zawsze wolałem Dłoń czy W Sidłach). To doprowadziło w końcu do powstania nowych utworów "z jajem", a gdy okazało się, że to chwyta i sale zaczynają się wypełniać... niestety wybór był prosty. Granie jako NK pozwala chłopakom zarabiać na graniu muzyki, czego nie byli w stanie osiągnąć jako Night Mistress, które było drogim hobby, któremu oddawali się po całym tygodniu zapierdzielania w "normalnej" robocie. I moim zdaniem nie jest to kwestia tego czy był to średni, dobry czy bardzo dobry heavy metal (o tym dalej).
Pierwszą płytę NK uważam za dobry album. Mamy tam chwytliwe numery, w większości dobre muzycznie, słychać tu jeszcze trochę ostrzejszego grania z czasów mistressowych. Tekstowo jest różnie. Poza utworami o niczym specjalnym (poza wymienionymi wcześniej dodałbym tu dobre Karate - z drugiej strony czy na pewno o niczym, Wściekłe Pięści Węża) w tematyce mamy przede wszystkim alkohol i seks. Zdecydowanie na minus dla mnie są Wakacyjny - trochę za prostacki, Piątunio (o nim jeszcze będzie później) i Minerał (początek lubię, a dokładnie do refrenu). Na plus Diabeł i Ostatni numer - oba muzycznie, ale nie tylko (o tym później). Mam również sentyment do Zaplątanego - jak wiadomo żart powtarzany przestaje być śmieszny, ale w moim przypadku Zaplątany był pierwszy, więc w przeciwieństwie do kolejnych utworów o relacjach damsko-męskich ten mnie bawi.
Na drugiej płycie chłopaki skupili się na tematach alkoholowo-metalowych. Muzycznie ta płyta jest prostsza, momentami prostacka, chociaż zawiera niezłe, chwytliwe zagrania (np. w dyniowatym czy piorunowym stylu). Utwory o "miłości" (Kebab, Łatwa, Pigułka) są dla mnie od razu do odstrzału. Proste/prostackie muzycznie i żenujące tekstowo. Podobnie nie lubię Dziabniętego oraz wypełniacza.
Jeżeli chodzi o teksty, to kilka utworów wyjątkowo mi się podoba. Nie wiem jaki zamysł towarzyszył chłopakom jak je pisali, ale ja tak je widzę:
Diabeł z piekła, Dżentelmeni czy Pajrat bej, to piosenki o mojej młodości (dużo starszy od chłopaków nie jestem). Jak pierwszy raz usłyszałem Diabła, to od razu skojarzył mi się z kumplem z liceum (mógłby robić za pierwowzór postaci z utworu), Dżentelmeni czy ostatni numer z imprezami z tamtych czasów, a pajrat ze ściąganiem fotek i filmów przez modem

@Schizoid ja tu bardziej widzę nabijanie się niż opowieść "o tru sztanach, którzy przecież czają się na każdym kroku".
Zdrajca metalu, wbrew temu co niektórzy myślą (@Schizoid, to znowu w Twoim poście

), nie jest o tych, którzy krytykują NK (a czytałem takie opinie również na forum). To utwór właśnie o NK. Ale też o zwykłej zmianie licealnego/studenckiego metalowca w korposzczurka (z całym szacunkiem dla pracowników korporacji).
Poniedziałek i Piątunio z kolei uważam za smutne numery, bo niestety zdaża mi się zbyt często rozmawiać z ludźmi, którzy... właśnie tak żyją. Zapierdziel przez cały tydzień, a piątek przebieramy nóżkami i weekend chlanie do nieprzytomności. I nie są to ludzie, których określilibyśmy jako "patologia za 500+".
I na koniec Smoki i gołe baby. Specjalnie zostawiłem sobie ten utwór na deser. Pamiętam to oburzenie, że NK nabija się metalu, że tak nie można (no w końcu zdrajcy metalu). Ale prawda jest taka, że spora część zespołów metalowych nie ma nic do zaoferowania poza "smokami i gołymi babami". Prosta muzyka. Teksty o rycerzach walczących ze smokami lub o metalowych braciach. Te są dobre, ale te o alkoholu albo Andżeju już nie. Słyszę wtedy, ale oni mają taką konwencję, że śpiewają o smokach albo ubierają się w ciasne skóry i smarują oliwką (i śpiewają woman be my slave*) i to jest zajebiaszcze (w przeciwieństwie do tego, że łatwa nie była). No to pora przyjąć do wiadomości, że w przypadku NK konwencją jest śpiewanie żenujących tekstów o alkoholu i relacjach damsko-męskich. Ta konwencja zapewnia im póki co rzeszę fanów, którzy dość szybko (jak na nasze standardy) wykupują bilety na ich koncerty. Jak komuś taka konwencja nie pasuje, to trudno. Niech nie słucha i nie ogląda. Proste.
*Żeby nie było lubię posłuchać Manowara, ale ich konwencję uważam za żenującą.
Spotkałem się również z zarzutem (nie pamiętam kto go postawił i czy było to na forum), że grając taką muzykę chłopaki szkodzą metalowi w Polsce. Otóż nie zgadzam się z tym twierdzeniem. Brak NK nie sprawiłby, że ludzie zapełniający sale na ich koncertach zaczęliby chodzić na Exlibris, Night Mistress, Internal Quiet czy Turbo. Ci, którzy mieli chodzić na "prawdziwy" metal i tak tam chodzą, a jest ich w Polsce niestety bardzo mało. Stąd żałosne frekwencje na tych koncertach. Ludzie nie lubią wychodzić na koncerty, nie lubią słuchać nowych (dla siebie) rzeczy, a sam heavy metal jest w odwrocie. Wracając do NK, w początkowym okresie chłopaki zawsze wrzucali do setu (fakt, że na początku nie utworów kochankowych było mało) numery Night Mistress, również anglojęzyczne. Zawsze zapowiadając, że to numer ich drugiego wcielenia i starając się ludzi tym zainteresować. Później, gdy było już widać jak dobrze chwycił projekt NK, niestety tego zaprzestali (myślę, że z biznesowego punktu widzenia skupienie się na działalności NK było dobrym ruchem).
Kolejna sprawa to promowanie NK w różnych mediach oraz zarzut, że chłopaki są produktem i wpompowano w ich promocję mnóstwo kasy. NK zdecydowanie jest produktem (w końcu ustalili jakąś konwencję, której się sztywno trzymają), ale swoim własnym. Widziałem ich początki, gdy nie było ani artykułów ani promocji w "topowych" mediach (typu TR czy antyradio). To wszystko pojawiło się dopiero, gdy zaczęli wyprzedawać trasy. Teraz rzeczywiście strach otworzyć lodówkę, ale trudno im się dziwić, że próbują wykorzystać popularność i wyciągnąć jak najwięcej.
Na koniec o nowej płycie. Po zapowiedzi, że zamiast alkoholu skupią się na temat damsko-męskich byłem przerażony. Moja pierwsza myśl: jeszcze więcej łatwych kebabów po pigułce, nie dam rady tego przesłuchać, będzie prostacko muzycznie i prostacko tekstowo. Tymczasem po tych kilku utworach jestem pozytywnie zaskoczony. Niektórzy pewnie stwierdzą, że w takim razie nie oczekiwałem za wiele. Cóż, tak w istocie było (widocznie słaby ze mnie fan

). Tekstowo: Dr.O.Ngal - opowiada historię z prasy + prosty, łatwy do śpiewanie tekst refrenu, ale nic żenującego. O Czerni już pisaliśmy, kilka wyjątkowo żenujących wersów zdecydowanie obniża ocenę tekstu tego utworu. Randka - mało tekstu, moim zdaniem nic rażącego. Największym zaskoczeniem jest jednak muzyka. Trudniejsza w odbiorze niż nagrania ze Zdrajców. Dla mnie to świetny kierunek, gdyby powoli wracali do bardziej złożonego grania (no i jeszcze zmienili tematykę), ale czy spodoba się bywalcom koncertów NK. Z drugiej strony nie znam reszty płyty. Równie dobrze może być szczytem żenady.
Samolubnie patrząc, to chciałbym, żeby wrócili do grania jako Night Mistress, ale wiem, że to pewnie oznaczałoby koniec grania. Ewentualnie jakieś okazjonalne koncerty raz do roku. W związku z tym życzę im się kręciło jak najdłużej, nawet jeżeli ja już nie będę tego słuchał
@Dzosef - przesłuchałem (prawie) jedną płytę Atlantean Kodex (jak zawsze - polecasz - słucham

). W teksty się nie wsłuchiwałem, bo niestety zmęczyli mnie muzycznie. Zbyt "podniosłe" to dla mnie było, muzyka + sposób śpiewania. A niestety najlepsze teksty nic nie dadzą, jeżeli coś nie pasuje muzycznie. Myślę, że za jakiś czas dam im jeszcze kolejną szansę i zobaczymy. Może mi podejdą. Tylko czytając i słuchając Twoich zachwytów na ich temat spodziewałem się czegoś naprawdę niesamowitego, a dostałem w moim odczuciu zespół jakich wiele.