Ten koncert skłonił mnie do zarejestrowania się na stronie po dekadzie niebytu na forum.
Czy nie macie wrażenia, że Bruce zatracił umiejętność wyciągania? Wszystkie wersy końcowe wydają się pourywane trochę i niewyciągnięte - jakoś nie czuję, żeby Bronek był w tej chwili niestety dalej zdolny do swoich przeciągłych krzyków (screamów), które były jego znakiem rozpoznawczym. Mam wrażenie, że po zaśpiewaniu jednego wersu traci oddech i musi zaczerpnąć powietrza do dalszej części. Melodycznie brzmi to nieźle (w porównaniu do tego co śpiewał przez ostarnie 10 lat), ale wydaje mi się, że brakuje właśnie tego krzyku, tej słynnej syreny. Co prawda flight of the icarus, trochę temu przeczy, przynajmniej jeden fragment, ale coś jest na rzeczy. Żeby była jasność - jak na ponad 60 letniego typa, to szacun za to co robi - że dalej śpiewa na tym poziome. Chodzi mi o to, że w porównaniu z tym co robił jeszcze kilka lat temu to różnica jest duża właśnie w tym wyciąganiu końcówek. Wydawało mi się zawsze, że wokalnie to "nadczłowiek", ale chyba starość dopada powoli każdego.
Odnoszę podobne wrażenie. Słucham tego koncertu z Rio i wydaje mi się, że Bruce w Krakowie brzmiał dużo lepiej. Nie dramatyzujmy oczywiście, źle nie jest, ale uważam, że czuć tu albo upływ lat (niestety), albo po prostu zmęczenie trasą, czy też może akurat nie najlepszy dzień :/ Ma się wrażenie, że właśnie nie nadąża z łapaniem oddechu, może to lokalna temperatura po prostu (?)