Dobra, jeszcze raz na szybko.
Senjutsu - super otwieracz, cieszę się, że nie było przydługiego intro, tylko od razu do rzeczy. Wszyscy się zastanawiają co to za plemienna perkusja, czy to Tool, czy co? Nie. To 'Gods of War' z 'Balls to Picasso' solowego Bruce'a
Dla mnie start tej płyty na plus, nie było nareszcie durnego i wymuszonego rocker'a tylko coś bardziej ambitnego, ale fakt, że do 'If Eternity Should Fail' trochę jeszcze brakuje. [8/10]
Stratego - poprawy, dobry numer Maiden. Wypada dość słabo na tle całej płyty, ale lepszy od innych Janickowych paszkwili typu 'The Pilgrim' albo 'The Alchemist'. STOPA NICKO! [6.5/10]
The Writing on the Wall - na początku byłem niezadowolony z tego singla, ale muszę przyznać, że po osłuchaniu się stwierdzam, że to zajebisty numer. Rockowo do przodu. Lepszy od singlowego 'Speed of Light' z poprzedniczki. [7.5/10]
Lost in the Lost World - to intro to jakieś mistrzostwo. Super klawisz w tle, 'aaaaa', to są momenty dla których warto być fanem Maiden. Potem jest dobrze, ciekawa linia wokalna. W zasadzie to Maidenowy średniak, ale broni się. [7/10]
The Days of the Future Past - dobry kawałek, ale faktycznie nie wpada jakoś w ucho od razu. Lepszy od Stratego. A to zwolnienie w środku - geniusz! [7/10]
The Time Machine - od razu wpada w ucho wers i riff, to obok Senjutsu druga rzecz którą zapamiętałem podczas pierwszego odsłuchu. Intro oczywiście to The Legacy... Unosi się duch Uriah Heep nad tym utworem. Gdyby nie autoplagiat w postaci intro byłoby 10/10 a tak mogę dać [9/10], ale to i tak chyba najlepszy numer na płycie.
The Darkest Hour - Intro pięknie znowu. Ale trochę bezzębna ta tzw. ballada. Wers nuuuda. Refren, bo chyba tak można go nazwać, lepiej. Chyba wraz ze Stratego najsłabszy numer na płycie. Ale nadal nie słabo. [6/10]
Death of the Celts - intro i wers i melodia wokalna do 3:50 - 10/10, a potem (od 4:58) to już Maidenowe/Harrisowe kombinowanie i rozwolnienie przeciętnych solówek (poza Janikową) [8/10].
The Parchment - Ale riff (pobrzmiewa BNW ale trochę bardziej moody w stylu The X Factor). Są tu autoplagiaty w drugiej części utworu, momentami (od 8:39) When the Wild Wind Blows pobrzmiewa. Niemniej jednak muszę przyznać, że szczęka lekko opada po odsłuchu. [9/10]
Hell on Earth - słyszę octaver w intro (Whammy, czy coś), to chyba pierwszy raz na albumie Maiden? Maidenowy galop. Znowu słyszę When the Wild Wind Blows, ale mniej niż we wspomnianym fragmencie The Parchment. [7.5/10]
Średnia ocen -
7.55/10
Ogólne wnioski:
-Faworyci: The Time Machine, The Parchment, Senjutsu, Death of the Celts
-Powrót do galopady.
-Lubię klimacik tej płyty. Trochę mroku nareszcie.
-Solówki to już od AMOLAD słabo. Praktycznie nic mi nie wpadło w ucho.
-To chyba najrówniejsza płyta Maiden od czasów Brave New World? Ex aequo z 'The Final Frontier' (którą nadal uważam za bardzo równą płytę i do której wracam chętniej niż do AMOLAD czy też The Book of Souls), przy czym myślę, że ta oceniana będzie wyżej od The Final Frontier.
-Nie odstają jakoś wyjątkowo ani gorsze ani lepsze numery. Więc płyta równa, równiejsza od The Book of Souls i Dance of Death imo. Należy też dodać, że The Book of Souls miało jednak 'If Eternity Should Fail', 'When the River Runs Deep' i mój absolutnie ulubiony 'The Red and the Black'.
-Nicko. Chłop w wieku 67 lat zaliczył taki występ. Na pewno na moje wrażenie ma wpływ, nareszcie!, świetna produkcja perkusji. Chapeau bas.
-No i na koniec. Produkcja. Dzięku Bogu Wszechmogącemu jest naprawdę dobrze. Dużo lepiej niż na The Book of Souls na którym chyba zapomniano low pass filter zaaplikować i dudni to jak gdyby nagrywane w stodole. Perkusja jest super nagrana i zmiksowana. Gitary mają więcej mięsa. Uff. Produkcja nieźle potrafi zniechęcić do powrotu do niektórych płyt.
P.S. Może Bruce faktycznie trochę schowany, ale całość jest najlepiej wyprodukowana i zmiksowana od Dance of Death.
Disclaimer: Oceny na gorąco. Wszystko może się zmienić i zastrzegam sobie prawo do zmiany zdania.