ja muszę przyznać że wiadomość niesamowicie mnie zasmuciła. nie sądziłem wręcz że śmierć kogokolwiek 'obcego' może mnie tak poruszyć, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach w kraju... ale naprwdę ciężko mi się pogodzić z odejśćiem Dio. do dziś, mimo że z heavy mi nie po drodze od zawsze prawie, mam do jego muzyki jakiś niewytłumaczalny sentyment. uważam że rainbow z dio jest lepsze niż cokolwiek DP, Dehumanizer to najlepsza płyta sabbath, a jego płyty solowe co chwile lądują w moim odtwarzaczu i nawet nie wiem dlaczego. Dio miał jakiś dar, nawet w banalnym, totalnie odtwórczym kawałku (czyli w większości swoich kompozycji) potrafił za pomocą jednego wersu, zaśpiewanego tak strasznie po 'dio'wemu' (choćby Lord of the last day z Magica) spowodować że kochałem ten kawałek

zupełnie niewytłumaczalne, bo jakby ktokolwiek inny wykonywał jego kompozycje to uznałbym je za słabe
pamiętam też pierwszy kontakt z Dio. pożyczony Dehumanizer, pierwszy kontakt z Black Sabbath. i myślałem że BS stanie się z miejsca moim ulubionym zespołem... niestety potem okazało się że dio tylko okazyjnie a wcześniej niejaki ozzy tam śpiewał

eh, dużo tego.... poprostu kocham jego głos, potrafi mnie tak zaczarować że nie ważne dla mnie jest to że muzycznie nie moja bajka. jakbym miał wskazać jaka muzyka kształtowała mnie i wywarła największy wpływ na moje dojrzewanie w tej dziedzinie to oprócz queen i maiden byłby to własnie Dio...