Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
W życiu, zawsze wymieniali się solówkami - ta z Sun Goes Down za którą chwalisz Sykesa należy właśnie do Gorhama
Gorham to chyba bardziej taki rytmiczny ?
Z ostatnim zdaniem zgoda, o tyle że tribute band to lepsze określenie, bo jednak mieli w tym udział ważni członkowie zespołu.To nie wiedziałem. Ogólnie to też jest oczywiście wielka postać, ale nie rozumiem tego co teraz robi. Zmienił nazwę dla BSR i to była dobra decyzja, potem znów powrót do Thin Lizzy. Jeszcze to jakiś sens miało jak się w to angażował Johny Sykes. Był taki koncert w Wawie 2008 w tym składzie. Tylko, że ja wtedy jeszcze się nie interesowałem tym zespołem. Miałem wbitę do głowy, że oni grali bardziej jakieś klimaty ala Sweet czy nawet Smokie, a nie takiego wspaniałego hard-rocka. Miałem nawet potem okazję raz ich widzieć, w Krakowie 2012, z jakiegoś konkursy miałem 2 wejściówki, ale ostatecznie nie pojechałem bo trudno mi było załatwić urlop na 2 dni no i wśród moich kolegów nie było żadnych chętnych bo każdy miał "jakieś coś" . Szkoda trochę, ale tak jak wspominałem wcześniej. Zasadniczo bez Phila Lynotta to coverband.
Ale wrócili w 1994, czyli w okresie gdy taka muzyka była absolutnie niemodna, więc nie wierzę w złe intencje.Plus, ja uważam, że to by było duże lepsze od razu po śmierci Phila. Gdyby wtedy dajmy na to w 1987 czy tam 1989 Gorham nagrał jakieś płyty pod szyldem Thin Lizzy. W obwodzie byli Sykes, Gary Moore, Brian Downey. No nie wiem, ale takie powroty po latach już są dużo mniej szczere. To w ogóle jest ciekawy temat do dyskusji. Komu wypada a komu nie. Najbardziej jaskrawy przykład to Motorhead. Tam nikt nawet sobie nie wyobraża ciągnięcia tego dalej. Za to już Mick Box może to robić, podobnie Gorham. Biff teraz też jest jedynym oryginalnym muzykiem Saxon, podobnie Wolf i też dla nikogo to nie problem.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość