Dobra, parę słów ode mnie, bo jest o czym

Ogólnie to dla kontekstu - był to mój pierwszy gig DM. Miałem być w 2018, gdy grali w Krakowie, ale w dzień koncertu jednak okazało się, że się nie pojawię. Byłem wtedy dość mocno nakręcony na ten gig, po wczoraj mam jeszcze większy ból dupy, że nie udało mi się zobaczyć panów już te 5 lat temu.
Ciśnienia przed wczorajszym koncertem nie miałem, cieszyłem się, że w końcu, że w mieście, w którym żyję, ale nie hajpowałem się jakoś bardzo. Setkę znałem uwzględniając różne rotacje, byłem kontent, bo zestaw kawałków jak najbardziej mi pasuje podczas tej trasy. Ale już do samego występu... Dwa słowa o technikaliach - piękne oświetlenie i bardzo fajny ekran zbudowany na bazie wielkiego M. Bardzo mi się scena podobała. Akustyka w Tauronie jak zwykle mnie nie zawiodła. Wszystko było słychać bardzo dobrze i selektywnie. Jedyne co, to może basy były za głośno podbite tam gdzie stałem - tj. na przeciwko Martina mniej więcej na wysokości końca wybiegu.
Numery z Memento, z którym się już studyjnie dosyć oswoiłem wypadły bardzo dobrze. To naprawdę dobre kawałki, które na żywo tylko zyskują. Ogólnie wszystko brzmiało potężnie i mięsiście. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie Martin podczas swoich solowych wykonów, nie podejrzewałem, że na żywo tak dobrze da radę. Cieszę się bardzo z tego, że zagrali Soul With Me i to jeszcze w trochę innym aranżu niż płytowym, bo z samym klawiszem. W ostatnim czasie ten numer ma dla mnie bardzo specyficzny wydźwięk. Trochę przed koncertem obawiałem się, że może ten set będzie nieco zbyt smętny, ale okazało się, że jednak muzyka na żywo w TAKIM wykonaniu rządzi się nieco innymi prawami. Nie było mowy o chwili nudy i całość zleciała mi dużo za szybko

Jeśli chodzi o hajlajty... ciężko powiedzieć

Musiałbym wymienić dosłownie pół seta

Ale niech będzie... Walking in My Shoes (kurwa, ten refren live to jest inny wymiar), In Your Room (mimo że grana była wersja z jakiegoś mixu, a nie płytowa, kocham ten numer za bardzo, żeby mnie nie porwał), Precious, My Favoruite Stranger (POTĘGA), Home, Soul With Me, Ghosts Again (mega mi siadł ten numer, mimo że jak wychodził jako pierwszy singiel z MM, nie byłem nim zachwycony), I Feel You... dobra, nigdzie to nie zmierza

Gig chyba perfekcyjny, a Enjoy the Silence to chyba największy banger w historii muzyki, co za hicior to jest.
Panów ogląda się z przyjemnością, czuć chemię w tym zespole, mimo tragedii, która go dotknęła w ubiegłym roku. Niesamowicie się cieszę, że byłem na tym gigu. No i kurwa, nie sposób specjalnie wyróżnić pana Gahana. Jeśli kiedyś będę chciał mieć dzieci, to chcę, żeby to on był ich ojcem. Co za szef! Zaczarował mnie, gdy tylko postawił swój pierwszy krok na scenie. Szaman

To nic nowego i nieoczywistego, ale gość jest zwyczajnie do tego stworzony, momentalnie zawładnął sceną i ani na moment jej nie wypuścił (no chyba, że jak ustąpił na moment Martinowi

). No i dalej jest w bardzo dobrej formie wokalnej i fizycznej. Te ruchy! Nie wiem czy widziałem TAK charyzmatycznego muzyka kiedykolwiek wcześniej. Niesamowity facet.
Podsumowując - na ten moment to mój top 2 gig w tym roku, nie mam wątpliwości, że jeśli tylko czas i życie pozwoli to będę na co najmniej jednym gigu w Łodzi, bo po wczoraj jest mi na pewno dużo za mało

Pozdrawiam @manicheana, z którym udało mi się zamienić parę słów przed gigiem
