Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
Moim zdaniem to właśnie setlista wpływa na niekorzyść całości. A konkretnie brak jakiegokolwiek utworu z lp "Somewhere In Time" czy "No Prayer Of The Dying" i tylko "The Trooper" z 'Piece Of Mind"Setlista jest bardzo ciekawa. Zespół prezentuje kawałki z każdego okresu, od początkowego z Paulem Di'Anno (Wrathchild, Iron Maiden, Sanctuary), przez świetlisty wieloletni okres z Brucem. Nie zapomnieli nawet o krótkim okresie z Blazem Bayleyem (Sign of the Cross, The Clansman).
Tak się tylko mówi,RAR w niczym jej nie ustępuje.Live After Death chyba raczej już na zawsze pozostanie jedną z najlepszych metalowych koncertówek wszechczasów.
No tak, teraz widzę kiedy w ręku mam cd "Rock In Rio", ze ewidentnie się jebł*m.Przecież RTTH zamyka CD i DVD
Ale ja nie napisałem, że nie lubie "Rock In Rio". Chciałem po prostu wytknąć przy okazji kilka mankamentów tego idealnego koncertu. Nie chciałem udowodnić za wszelką cene jaka to jest chała, zrównać tego materiału z ziemią. Po prostu, tak jak pisałem wcześniej ta płyta wydaje mi się troche za bardzo przereklamowana.Ja tam lubię ten album, podoba mi się wersja audio i dvd. Chociaż do Live After Death, Rock In Rio nawet nie ma startu. Live After Death chyba raczej już na zawsze pozostanie jedną z najlepszych metalowych koncertówek wszechczasów.
A nie "RiR"?RAR w niczym jej nie ustępuje.
Może ciut, chociaż zwróciłbym uwagę na jeden fakt, często pomijany - Live After Death jest kompilacją nagrań z 4 koncertów, co dało możliwość wybrania i złożenia jednego, praktycznie idealnego. Musiałbym sięgnąć po bootlegi, ale i bez tego założyłbym się, że każdy pojedynczy koncert z Long Beach jednak ustępuje temu z RioPo prostu, tak jak pisałem wcześniej ta płyta wydaje mi się troche za bardzo przereklamowana.
Live after Death to najwspanialszy koncert Ironów, a Rock in Rio w Polsce jest strasznie przeceniane. Tylko tutaj LAD stawia się niżej, gdzie indziej to niepojęte. Oczywiście to świetny koncert ale brakuje na nim zbyt dużo ważnych utworów Iron Maiden.
Miejsce nr. 2 to oczywiście wspaniałe Maiden England z cudownymi wykonaniami z Seventh Sona i Prisonerem orz Killers.
To poważnie czy żarty się trzymają?Może ciut, chociaż zwróciłbym uwagę na jeden fakt, często pomijany - Live After Death jest kompilacją nagrań z 4 koncertów, co dało możliwość wybrania i złożenia jednego, praktycznie idealnego. Musiałbym sięgnąć po bootlegi, ale i bez tego założyłbym się, że każdy pojedynczy koncert z Long Beach jednak ustępuje temu z Rio
Powinno być tak
Bez kitu, ale Iron Maiden lat 80 niszczy wszystko
LAD to nie tylko najlepsza koncertówka IM. To jeden z najlepszych albumów koncertowych w ogóle. To coś jak Made in Japan dla Purpli czy Unleashed dla Judasów! Jeżeli ktoś stawia wyżej RiR to jestem prawie pewien, że zaczął słuchać IM od BNW."Live after death" kładzie takie "Rock in Rio" jak i jakieś bootlegi z każdej innej trasy od 2000 roku w górę.
Wróć do „Iron Maiden 1980-2015”
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości